Lata praktyki to poważna kategoria – jednocześnie: wszystkie lata praktyki i ostatnie lata praktyki, których owocami są wiersze oraz długo oczekiwana książka poetycka; praktyki, której wiersz może przyglądać się z poziomu meta (jak choćby w trzymającym w napięciu warsztatowym utworze o poszukiwaniach tytułu), ale przede wszystkim tej, która ma miejsce niejako w połowie drogi. To bowiem na dystansie półmetka – ani bliskiego jedynie detalom zdarzeń, osób i rzeczy, ani poddanemu władzy języka, który krzepnie i podlega abstrakcji – znajdują się zakątki żywej liryki, która interesuje Piotra Sommera. Ale skoro "lata", czy to nie książka o czasie, różnych czasach? Zdecydowanie tak, ale także o tym, co ma do powiedzenia dwóipółletnia Lena, o młodzieńcu, którego można polubić tak jak poeta, o rwaniu morw, wychodzeniu na spacer z psem oraz wielu innych przygodach i powinnościach – przywołanych, nakreślonych, podsuniętych pod namysł, wykonanych z dbałością o wyobraźnię praktykujących czytelniczek i czytelników.
Lata praktyki to poważna kategoria – jednocześnie: wszystkie lata praktyki i ostatnie lata praktyki, których owocami są wiersze oraz długo oczekiwana książka poetycka; praktyki,…
Charakter nowego tomu poezji Natalii Malek – poetki, tłumaczki, kuratorki wydarzeń artystycznych – sugeruje już tytułowy karapaks: okładki zbioru niczym ochronny pancerz skrywają w sobie pulsujące życiem, misterne sploty wyrazów. Połączenia między opisywanymi postaciami, przedmiotami czy problemami są nieustannie negocjowane, odwracane i twórczo interpretowane: korytarze ciągną tu ludźmi, pasaże piżam prowadzą w burzliwych przepływach do budek telefonicznych i owocostanów. Ów wyrazisty styl poetki decyduje o nietypowym kształcie samych wierszy. Są one – mówiąc w duchu samej książki – najeżone znaczeniami, prowokacyjnie kuszą do odczytań lingwistycznych, skrupulatnego rozszyfrowywania zaskakujących połączeń słów i śmiałych metafor. Głębsza lektura pozwala jednak dotrzeć do wrażliwego wnętrza tych liryków, zdradzających wyczulenie na szczegół i przedstawiających niepowtarzalność poszczególnych doświadczeń, zaś napięcie między zaczepnością języka i łagodną, badawczą obserwacją świata decyduje o wielkiej wartości Karapaksu.
(od Wydawcy)
Charakter nowego tomu poezji Natalii Malek – poetki, tłumaczki, kuratorki wydarzeń artystycznych – sugeruje już tytułowy karapaks: okładki zbioru niczym ochronny pancerz skrywają…
Oto w ścianie mrozy i mrozów się nie boimy. Po mrozach zawsze przychodzi ciepło, pocieszają się. Lecz przepadł nam pan w kurniawie. Był to normalny sąsiad, mawia się, co zawsze kosiarki użyczył i mówił „dzień dobry”. Jak się okazuje, wezwano go przed oblicze świętego kota, który celebruje nad wsią. Kot patrzy na okrągło, mimo że zdradzają go spiczaste uszy. Kotem jest góra. Trzeba tu wejść jakby po schodach, ponieważ na samym szczycie zamontowano nagrobek z krzyżem. To kazalnica. Góra chwieje się na wietrze. Nad wioską zaświeciło słońce, zagląda w trzy okna. Słońce przypomina nam oko kota, zaś jego wąsami są chmury. Pan z żarówką w miejscu głowy wspina się z najostrzejszym ostrzem w ręku, takim, co goli od lewej i od prawej. Do kota także inny pan, w cylindrze i z widelcami. I następny, w czerwonej sukni na wieszaku. I jeszcze jeden, który podobno jest konkubentem. Kot ma myjkę parową i korzysta z niej pod ciśnieniem. W niedzielę każą otwierać wszystkie masarnie. Wioska podnosi się, krząta, łypie pod materace. Trochę się zapomina o panu, co w ścianie obgryza pazurki. List znalazł się, tłumaczy ktoś pod domem ludowym, trzeba by tam zajrzeć do środka, może akurat. Bo owce już się niepokoją, nie niosę kury. Słupem soli sterczy ponad nami święty kot, przyczepił mu się do ogona krzyż niczym rzep. Właściwie może by go szło jakoś udobruchać? Ofiarę złożyć za puszczenie pana z mgieł – stąd wykupują stare połcie i układają w stosy przed kapliczką. Weźcie to przykryjcie czymś, słychać, i rzeczywiście przykrywają jedną ręką, w drugiej trzymają katechizm. Małe myszy wyciągają za ogonki z kapliczki.
(fragment książki)
Dzień kota
Oto w ścianie mrozy i mrozów się nie boimy. Po mrozach zawsze przychodzi ciepło, pocieszają się. Lecz przepadł nam pan w kurniawie. Był to normalny sąsiad, mawia…
Pieniądz (energia działająca nieustannie jako entelechia) to coś w rodzaju złośliwej parodii ruchu samego życia i czasu. Poemat postpoetycki Bailout nie przynosi wprawdzie ogólnej krytyki pieniężnego rozumu, obraca się jednak z rozmachem w środowisku naturalnym współczesnych machinacji systemu, z jego globalnie panującą inżynierią finansową (derywaty, sekurytyzacja et al.), która przesądza o tym, jak z dnia na dzień żyjemy, ty i ja; jak wiąże koniec z końcem Tomasz Bąk (a żyjemy i wiążemy te końce jak „człowiek-pizda”, mówiąc inaczej: „chujowo”). Kryzys 2007–2010, okolicznościowa pobudka utworu, wywołuje szereg „wstrząsów wtórnych” – reperkusji, spostrzeżeń i refleksji, które przybliżają „obłędny taniec alchemicznych upiorów” (jak ruch w interesie samego pieniądza widział Marks). Ale wydźwięk całości nie jest rozpaczliwy: słychać „Preguntando caminamos” zapatystów; pada słowo na rzecz bezwarunkowego dochodu podstawowego; tu i ówdzie pojawiają się inne zajawki niezupełnie niemożliwych nadziei.
Andrzej Sosnowski
Pieniądz (energia działająca nieustannie jako entelechia) to coś w rodzaju złośliwej parodii ruchu samego życia i czasu. Poemat postpoetycki Bailout nie przynosi wprawdzie ogólnej…
Sny uckermӓrkerów, nowa książka poetycka Małgorzaty Lebdy, to zminiaturyzowane metaforyczne błyski, w których za pomocą zmysłowych przybliżeń – smaku, dotyku, wzroku – wydarzają się wyjątkowo konkretne historie umieszczone w detalicznie opisanej wiejskiej czasoprzestrzeni. To połączenie, z jednej strony metaforyczności – zwłaszcza tych najkrótszych tekstów, kiedy metaforą staje się niekiedy cały wiersz – i realizmu oraz zmysłowości z drugiej, jest w nich najbardziej pociągające. Co ważne, niczego w tej poezji nie mówi się wprost, niczego nie dociska – na przykład pointą. To formy niedopowiedziane i otwarte – każdy musi je odczytać i zrozumieć na swój sposób. Tym, co nie daje mi spokoju, nie tylko w odniesieniu do najnowszego tomu Lebdy, ale także do jej poprzednich książek, jest pojawiający się w nich nastrój grozy. Jest to groza na wskroś fizyczna – groza dorastania i obcowania ze śmiercią, ale także (może nawet przede wszystkim) groza codziennego wiejskiego życia. Jest ona wpisana w cykle przyrody i zaskakująco naturalna. Sny uckermӓrkerów to zaledwie trzydzieści pięć, w większości krótkich wierszy, od których nie można się uwolnić długo po ich lekturze.
Sny uckermӓrkerów, nowa książka poetycka Małgorzaty Lebdy, to zminiaturyzowane metaforyczne błyski, w których za pomocą zmysłowych przybliżeń – smaku, dotyku, wzroku – wydarzają…
Metro na Żerań jest nie tylko syntezą polskiego campu – błyskotliwą, choć zarazem melancholijną i przewrotną. Metro na Żerań to coś więcej: wielki finał naszej ostatniej poetyckiej współczesności, zamknięcie epoki rozpoczętej w okolicach Okrągłego Stołu przez Życie na Korei.
(Zbigniew Machej)
Metro na Żerań jest nie tylko syntezą polskiego campu – błyskotliwą, choć zarazem melancholijną i przewrotną. Metro na Żerań to coś więcej: wielki finał naszej ostatniej…
Nice Barbary Klickiej to intrygujący, choć niewielki objętościowo tom. Słowa pozbawiane są tu oswojonych znaczeń, "ty", do którego zwraca się podmiotka, pozostaje migotliwe i niedookreślone, a obrazy, które próbuje się naświetlić "świętym fleszem", wymykają się światłu i powracają w mrok.
Nice Barbary Klickiej to intrygujący, choć niewielki objętościowo tom. Słowa pozbawiane są tu oswojonych znaczeń, "ty", do którego zwraca się podmiotka, pozostaje migotliwe i…
Bargielska jest zbyt inteligentna na jednoznaczność.
"Napięcia w nowych wierszach Justyny Bargielskiej wynikają nie tylko z naruszonej, pękniętej składni, która burzy nasze przyzwyczajenia językowe. To także dysonans świata dziecięcej bajki, odmiennego (dziecięcego? surrealnego?) postrzegania rzeczywistości i ponurych obrazów – ołysiałego rżyska, kostropatej ręki, grobu – podszytych śmiercią. Samo skojarzenie tych światów, ich zaskakująca współpraca, musi budzić grozę, sprzeciw, musi zaskakiwać. Wiersz w konwencji bajki braci Grimm? W konwencji rozmówek dziecięcych? („Mamo, będziemy tak razem leżeć, aż umrzemy! Razem!”)", pisze o wierszach Bargielskiej Agnieszka Wolny-Hamkało.
Bargielska jest zbyt inteligentna na jednoznaczność.
"Napięcia w nowych wierszach Justyny Bargielskiej wynikają nie tylko z naruszonej, pękniętej składni, która burzy nasze…