Bohaterowie Brygidy Helbig urodzili się po wojnie i dorastali w NRD. Już stał mur berliński. To był ich świat: prowincjonalne miasteczka, motorowerki, na których jeździło się w sobotnie wieczory na dyskoteki tuż po zjedzeniu maminej sałatki ziemniaczanej z mielonym. Na dyskotece zdarzało się tańczyć w rytm zachodnich przebojów, w czasie wolnych tańców przytulić mocniej poznaną dziewczynę, wsunąć rękę za jej bluzkę. Mutti codziennie czesała frędzelki dywaników, Vati czytał na kanapie gazety sportowe. Gdy runął mur, Rainer, Dieter, Uwe i Uta byli dorośli. Natychmiast poczuli smak goryczy. Ukształtowani przez enerdowską szkołę, organizacje, wojsko nie potrafili się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ale i tak czują się w niej lepsi od tych, którzy zaczynają się tu osiedlać - Polaków, Turków. O smaku rozczarowania, o pogrążaniu w niebycie, o upokorzeniu, o braniu odwetu na nowych przyjezdnych Helbig pisze z tragikomiczną nutą. Posługuje się skrótem, rytmiczne zdania tworzą obrazy, w których jedni bohaterowie na zawsze pozostaną intruzami, a inni bardzo chcą wtopić się w tłum.